Wieluń - forum, informacje, ogłoszenia

Polityka pozaregionalna - Jak syn ministra Sawickiego weterynarzem został

ourson - 2012-02-05, 20:22
Temat postu: Jak syn ministra Sawickiego weterynarzem został
Gazeta Wyborcza napisał/a:
Jak syn ministra Sawickiego weterynarzem został
Syn ministra rolnictwa nie zaliczał wykładów, ale weterynarzem został. Bo władze SGGW zmieniły zasady zdawania przedmiotu choroby zakaźne
Studentowi nie udało się na zaliczeniu semestru osiągnąć wystarczającej liczby punktów, więc musiał semestr powtarzać.
* Podczas powtarzania było jeszcze gorzej, bowiem student nie przystąpił w ogóle do zaliczenia semestru.
* Dziekan, mocno naginając regulamin studiów, bez zawiadomienia profesora odpowiedzialnego za przedmiot, którego student nie zaliczył, powołał specjalną komisję, która uznała, że student jednak zaliczył semestr i zdał końcowy egzamin.
* Student otrzymał dyplom, a ten profesor ma na uczelni problemy.
- Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji - mówi dr Andrzej Komorowski, główny lekarz weterynarii kraju wlatach 1997-2001 - Choroby zakaźne to jeden z czterech głównych przedmiotów na weterynarii, bez wiedzy tu zdobytej nie można być dobrym lekarzem.
Niemożliwe? Możliwe, jeśli student ma odpowiednie nazwisko. W tym przypadku nazywa się Sawicki i jest synem ministra rolnictwa.
Przedmiot choroby zakaźne prowadzi na wydziale weterynarii prof. Tadeusz Frymus. Prowadzi przez trzy semestry: IX, X i XI. Każdy kończy się zaliczeniem, a po XI semestrze jest egzamin. Warunkiem przystąpienia do egzaminu końcowego jest zaliczenie każdego semestru. Taki sposób zaliczania tego przedmiotu obowiązuje od ok. 20 lat i jest zapisany w regulaminie złożonym przez profesora w dziekanacie. Do niedawna nikt tego nie kwestionował.
Przemysław Sawicki nie zaliczył X semestru. Udało mu się zebrać tylko jeden punkt na 40 możliwych. Ale student ma prawo do zdawania kolokwium pisemnego z całości materiału semestralnego. A jeśli obleje, ma prawo do kolokwium poprawkowego. Student Sawicki najpierw przyniósł zwolnienie lekarskie, potem w drugim terminie dostał zero punktów na 15 możliwych, kolokwium poprawkowego też nie zaliczył. W tej sytuacji każdy student musi powtarzać semestr. Zrobił to student Sawicki. W podobnej sytuacji było 10 studentów.
Ale nagle na uczelni wokół prof. Frymusa zaczęło się robić nerwowo. Prodziekan wydziału ds. dydaktycznych prof. Marcin Bańbura zaczął kwestionować tryb zaliczania tego przedmiotu i zwrócił się pisemnie do prorektor ds. dydaktyki z pytaniem, czy w ogóle prof. Frymus ma prawo zaliczać semestr ze swoich wykładów, skoro obecność na wykładach nie jest obowiązkowa. Obowiązkowe są tylko ćwiczenia, a te zaliczają asystenci.
Student Sawicki w trakcie powtarzania feralnego dla siebie semestru X nie przystąpił do zaliczenia ani jednej kartkówki z wykładów.
W czerwcu 2011 r. na prośbę władz uczelni prof. Frymus przeprowadził kolokwium, które miało być podstawą zaliczenia całego semestru, do którego przystąpiło 9 studentów. Student Sawicki nie zgłosił się ani w terminie zwykłym, ani w poprawkowym.
Pytanie dlaczego? Być może już wtedy wiedział, że jest to zbędne, bo władze uczelni wymyśliły lepszy sposób na zaliczenie mu studiów.
Oto nagle bez powiadomienia odpowiedzialnego za prowadzenie przedmiotu prof. Frymusa zwołano komisję egzaminacyjną i student Sawicki zdał egzamin komisyjny z tego przedmiotu. Zgodnie z regulaminem studiów SGGW, zatwierdzonym przez Senat tej uczelni, egzamin komisyjny jest egzaminem ostatniej szansy. Przysługuje w"szczególnych okolicznościach", kiedy student obleje egzamin w terminie zwykłym i poprawkowym. Na egzaminie musi być obecna osoba odpowiedzialna za przedmiot, z którego student zdaje egzamin, a tryb i przebieg egzaminu muszą być z nią uzgodnione. Regulamin studiów nie przewiduje "komisyjnego zaliczania" semestru.
W tym przypadku władze wydziału pogwałciły wszystkie te zasady. Student Sawicki dostał trzecią szansę, choć nie skorzystał z żadnej poprzedniej. Nie oblał egzaminu w żadnym terminie, bo po prostu do niego nie przystąpił. Do składu komisji egzaminacyjnej nie zaproszono prof. Frymusa - dowiedział się o nim post factum od studentów. Do egzaminu przystąpić można po zaliczeniu wszystkich trzech semestrów, a student Sawicki nadal miał niezaliczony semestr X.
O powołaniu komisji egzaminacyjnej zdecydował prof. Marian Binek, dziekan wydziału: - Zapewniam, że wszystko było w porządku. I nie chodziło o nazwisko Sawicki.
- To o co?
- Po prostu mieliśmy kłopot z grupą studentów, którzy nie zaliczyli zajęć u prof. Frymusa. Nie mogli powtarzać roku, bo zmieniły się programy. Profil, który studiowali, został zakończony. Podjąłem decyzję, żeby dać studentom ostatnią szansę.
Na wydziale weterynarii o Sawickim i jego egzaminie mówią wszyscy. Studenci wiedzą, że zaliczył, choć nie zaliczył, większość podejrzewa, że to prof. Frymus "ugiął się dla dobra wydziału". - To przykre, bo to jeden z tych wykładowców, których naprawdę się szanuje. Zasadniczy, ale sprawiedliwy. A tu taka historia - mówi student V roku.
Była studentka weterynarii: - Nie wierzę, by Frymus zrobił coś takiego. To do niego nie pasuje. Prędzej uwierzę, że to się odbyło bez jego wiedzy.
Absolwenci weterynarii w różnych ankietach (np. Agrokadry) wielokrotnie wymieniali prof. Frymusa w gronie najlepszych wykładowców. A były już rektor SGGW prof. Kluciński wskazał jako najlepszego, zdaniem studentów, nauczyciela na weterynarii.
Rozmawiamy z jednym z asystentów na SGGW: - Co się mówi? No, że szarą eminencją wydziału jest inny wykładowca dr Zdzisław Gajewski, który ma powiązania z ministrem Sawickim.
Jakie? Do grudnia 2011 r. Gajewski był szefem rady nadzorczej Agencji Nieruchomości Rolnych. Funkcję tę objął w marcu 2008 r., wkrótce po tym, gdy Marek Sawicki został ministrem rolnictwa w rządzie PO-PSL. Pełnił ją z dwumiesięczną przerwą i zarabiał tu miesięcznie ok. 7 tys. zł. Szefa rady nadzorczej powołuje minister.
Niestety, 3 grudnia weszła w życie znowelizowana ustawa o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi skarbu państwa, która zlikwidowała radę nadzorczą w ANR. Ale na weterynarii spekulują, że teraz Gajewski zostanie nawet wiceministrem rolnictwa. Sawicki ma trzech zastępców, a w poprzedniej kadencji miał ich czterech.
Za to o prodziekanie Bańburze mówi się, że może zostać nadinspektorem ds. bezpieczeństwa żywności. Teraz jest tak, że mamy w kraju cztery różne inspekcje nadzorujące to bezpieczeństwo. Inspekcja jakości handlowej, weterynaryjna oraz ochrony roślin i nasiennictwa podlegają ministrowi rolnictwa, zaś inspekcja sanitarna - ministrowi zdrowia. Już w poprzedniej kadencji min. Sawicki usiłował połączyć te cztery inspekcje w jedną, ale projekt nie przeszedł. Teraz zapowiedział, że połączenie trzech podległych mu inspekcji będzie jedną z ważniejszych reform, jakie przeprowadzi w tej kadencji. Na czele takiej wielkiej inspekcji ds. bezpieczeństwa żywności mógłby stanąć dr hab. Bańbura.
Zwykle student po uzyskaniu dyplomu udaje się do izby lekarsko-weterynaryjnej po zgodę na wykonywanie zawodu. Izba zwołuje radę, a ta podejmuje uchwałę o nadaniu danemu lekarzowi prawa do wykonywania zawodu. Potem z tym kwitem lekarz udaje się do lekarza powiatowego, a ten kieruje go na staż do jakiejś rzeźni. Staż trwa trzy miesiące albo 200 godzin (zależy, jakie przepisy tu zastosujemy) i jest bezpłatny. Jest zwyczajem naszych lekarzy powiatowych, że nie uznają tu przepisów unijnych, wedle których staż może trwać 200 godzin, i kierują świeżo upieczonych lekarzy na trzymiesięczne szkolenia. Tymczasem Przemysław Sawicki, który 22 listopada 2011 r. zdał wreszcie egzamin z chorób zakaźnych, od 1 stycznia tego roku pracuje jako lekarz w Sokołowie Podlaskim (i chwali się kolegom, że zarabia 12 tys. zł miesięcznie).Więcej... http://wyborcza.pl/1,7684...x#ixzz1kqo6TRBP


Sytuacja wzbudza wiele kontrowersji w środowisku lekarsko-weterynaryjnym. Prof. Frymus w związku z zaistniałą sytuacją odmówił wpisywania zaliczeń i przeprowadzania egzaminów, gdyż jak stwierdził funkcje te zostały mu przez władze dziekańskie odebrane 22 listopada 2011r. Powrót to tych zadań prof. Frymus uzależnia od wycofania się władz dziekańskich z podjętych decyzji i reasumpcji głosowania na radzie wydziału w sprawie nadania tytułu lekarza weterynarii Przemysławowi Sawickiemu.

Bardzo ciekawe jak zakończy się ta sprawa...

Mateusz - 2012-02-12, 19:51

http://gorzow.gazeta.pl/g...konomiczna.html

Cytat:
Jolanta Fedak została szefową rady nadzorczej Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.


W ostatnich wyborach Fedak, była minister pracy i szefowa lubuskiego PSL nie dostała się do Sejmu. Nie weszła też do nowego rządu. Jej ministerialne miejsce zajął Władysław Kosiniak-Kamysz. Ostatnio tygodnik "Wprost" podał, że Fedak ma zostać głównym inspektorem pracy.

Tymczasem została szefową rady nadzorczej Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Strefa obejmuje 1,4 tys. ha terenów inwestycyjnych głównie w Lubuskiem, ale też w Zachodniopomorskiem i Wielkopolsce. Fedak delegował wicepremier Waldemar Pawlak. Nadzór nad strefami sprawuje Ministerstwo Gospodarki.

O obsadzie kierownictw decyduje w koalicji rządowej PSL. Np. w KSSSE prezesem jest Artur Malec, Przedsiębiorca i działacz PSL z Zielonej Góry.

- Jestem bardzo zadowolony z tej nominacji. Lepiej, gdy radzie nadzorczej przewodzi ktoś od nas. Zawsze koszula jest bliższa ciału - mówi Roman Dziduch, wiceprezes zarządu KSSSE i radny sejmiku z PO. - Sądzę, że pani Fedak będzie w stanie nam skuteczniej pomóc. Ma szerokie kontakty polityczne i bogate doświadczenie. Liczymy, że pomoże nam ściągać inwestorów i pozyskiwać pieniądze z funduszu społecznego, np. na przekwalifikowanie pracowników naszych firm.



Buractwo z PSL

red - 2012-02-12, 20:29

Mateusz, nie chciałbym bronić PSLu bo akurat od tego jestem daleki, ale z drugiej strony (cytat z wp.pl):
Cytat:
Oj, nie postarał się Waldemar Pawlak (53 l.). Co prawda Jolanty Fedak (52 l.) nie zostawił na lodzie, gdy nie dostała się do Sejmu, ale fucha, którą ludowcy znaleźli dla byłej minister pracy, jest pięciokrotnie mniej płatna.

Fedak zarabiała 12,5 tys złotych miesięcznie. Teraz musi się zadowolić pensją na poziomie 2,5 tys złotych. Była minister została szefem rady nadzorczej Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Jak podała „Gazeta Lubuska”, Jolanta Fedak, polityk PSL otrzymała to stanowisko z rekomendacji samego wicepremiera Pawlaka.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group